Przy okazji zakupów w drogerii czasem zatrzymuję się na dłużej przy szamponach dla dzieci. Po pierwsze dlatego, że zdarza mi się używać łagodnych i delikatnych dziecięcych produktów, po drugie przypomina mi się prawdziwa „droga przez mękę” z czasów dzieciństwa. Moja, jako posiadaczki wiecznie splątanych włosów i mojej mamy, która próbowała je okiełznać.
Mała Księżniczka zaplątana w długie włosy
Oczywiście jak przystało na kilkuletnią księżniczkę za nic w świecie nie chciałam rzeczonego kołtuna obciąć. Włosy miały być długie i piękne, jak u Barbie albo u innej królewny. Nieważne, że codzienne czesanie trwało pół godziny. Po wszystkim mama była mokra jak po długodystansowym biegu i zdenerwowana jak po egzaminie. Ja zaś wrzeszczałam wniebogłosy. Na sceny, które rozgrywały się po umyciu głowy, spuszczę litościwie zasłonę milczenia. Wybawienie przybyło wraz z odwiedzinami tzw. cioci z zagranicy, która przywiozła kosmetyki z wielkiego świata, w tym także szampony dla dzieci… Okazało się, że mycie głowy może być przyjemne, szczypiąca piana nie zalewa oczu, a włosy są miękkie, pachną i rozczesują się bez większych problemów.
Księżniczki pięknie uczesane
Dzisiejsze mamy mają zdecydowanie łatwiej, choć niewątpliwie mycie dziecięcej główki nadal pozostaje wyzwaniem. Z reguły najmłodsze maluchy przez jakiś czas reagują płaczem na zabiegi wokół miękkich włosków. Wynika to jednak z samego faktu polewania główki i lęku, kiedy woda spływa po buzi. Natomiast szampony dla dzieci są dziś naprawdę łagodne i bezpieczne. Wiem coś o tym, bo
sama używam czasem np. szamponów Johnson’s Baby typu NO MORE TEARS®
. Potwierdzam, że naprawdę nie szczypią w oczy, pachną rumiankiem, lawendą. Z kolei szampon ułatwiający rozczesywanie rzeczywiście sprawia, że nawet moje całkiem dorosłe i wciąż niepoukładane włosy są miłe i miękkie.
Szczerze mówiąc troszkę zazdroszczę dzisiejszym małym księżniczkom, które nie muszą szarpać się codziennie z własną, niesforną fryzurą…
Zdjęcia: johnsonsbaby.com.pl, shutterstock, pinterest, babycenter.com