Moja siostra to osoba wyjątkowo rodzinna i zawsze taka była. A zatem, kiedy zdarzają się sytuacje, że jej skądinąd uroczy małżonek, wyjeżdża służbowo na 2-3 dni, natychmiast stara się „uzupełnić” wolne miejsce, np. zapraszając nas na przemiłe wieczorne spotkania tematyczne.
Wieczorki zapięte na ostatni guzik
Jak przystało na prorodzinną super zorganizowaną, ale i nowoczesną kobietę, siostrzyczka nie preferuje zwyczajnego siedzenia przy kawie i herbatnikach. Tematyczne wieczorki mogą dotyczyć np. książek, które czytujemy namiętnie, beztroskiej „zabawy” w zabiegi pielęgnacyjne i domowe spa. Zdarzają się kulinarne spotkania, w których nie ukrywam, jestem głównie obserwatorem. Ostatnia przedweekendowa wizyta u siostry upłynęła pod hasłem komedii romantycznych.
Uwielbiamy komedie romantyczne!
Oczywiście lubimy dobre kino, filmy mądre i ambitne, ale przecież każda kobieta, niezależnie od wieku, musi czasem zrelaksować się oglądając kolejny raz „Masz wiadomość” czy „Nothing Hill”.
Gorącą wielbicielką komedii romantycznych jest nasza mama, a zatem na tematyczny wieczorek z piątku na sobotę, siostra zaprosiła mnie, szanowną rodzicielkę oraz sąsiadkę – świeżo upieczoną mamę, spragnioną wszelkiej rozrywki. Oczywiście sporo zabawy dostarczyło nam już samo wybieranie repertuaru, bo tylko tyle w kwestii organizacyjnej mogłyśmy zrobić. Oprawa kulinarna i klubowo – kinowy wystrój były dziełem mojej siostry.
Woody Allen i Bridget Jones… razem z Judytą
Burzliwa dyskusja, którą uprzyjemniały nam pyszne tartinki, wegański sernik (fantastyczny w smaku) oraz góra owoców, doprowadziła oczywiście do kompromisu. Ostatecznie na wieczorno – nocny maraton filmowy wybrałyśmy coś z klasyki, coś nowego i coś po polsku. Klasykę gatunku reprezentowała niezastąpiona i jedyna w swoim rodzaju Bridget Jones w ekranizacji pierwszej książki Helen Fielding. Oczywiście po powrocie do domu obejrzałam drugą część… Coś nowego to w naszym przypadku co prawda nie gorąca nowość, ale wyjątkowa komedia – dzieło samego Woody’ego Allena – „O północy w Paryżu” (ach, ten Owen Wilson…). Po polsku również poszłyśmy w klasykę oglądając „Nigdy w życiu”.
Wieczór był niezwykle udany, nawet dla młodej mamy, która zasnęła błogo w czasie trzeciego seansu.
Źródło tytułowego obrazka: