Zgodnie z wyznawaną przez nas teorią, że (prawie) wszystko jest dla ludzi, od czasu do czasu raczymy się jakimś dobrym tzn. lubianym przez nas trunkiem. Zasadniczo jest tak, że ja jestem z drużyny winnej, a mąż z piwnej. Moja ekipa to ja i mama, piwoszy jest zatem więcej.
Winne i (nie) winne przyjemności
Przy okazji rodzinnych uroczystości (imieniny, urodziny), w czasie weekendowych spotkań towarzyskich, do sobotniego seansu w domowych pieleszach – czasem delektujemy się czerwonym półwytrawnym winem albo dobrym pilsem. Na ogół ja dzierżę w dłoniach lampkę wina, a małżonek ulubiony kufel z piwem. Nie ukrywam, że nie przepadam za piwem, w ogóle poza czerwonym winem nie gustuję raczej w trunkach. Ale całkiem niedawno okazało się, że jednak jest takie piwo, które nawet piwny laik i amator wina wypija ze smakiem.
Piwne odkrycie
Ostatnio odwiedził nas dawno niewidziany kolega mojego męża. Znają się jeszcze z czasów szkolnych, więc wiadomo, że zapowiadał się długi wieczór, dużo gadania, wspomnień, męskich żartów. Na szczęście narzeczona kolegi jest osobą, z którą od razu złapałam dobry kontakt. Dzięki temu wieczór był naprawdę miły. Oczywiście przygotowałam jakieś fajne, poręczne przekąski, panowie zamówili sobie do tego pizzę i rozpoczęli wieczór opowieści przy piwie. Kolega uraczył mojego małżonka nowym dla niego smakiem – Namysłów Pils, a także zaserwował historię o tradycyjnym procesie produkcji, otwartych kadziach itp. Męski temat, ponieważ małżonek słuchał z zainteresowaniem i stwierdził, że wychwalany Namysłów Pils wart jest zakupu i opowieści.
Białe, pszeniczne, cytrusowe… inne
Nie byłoby w tym nic niezwykłego, ponieważ jak już wspomniałam mam w domu piwosza. Ciekawostką jest fakt, że na wypicie piwa namówiono również mnie. Okazało się, że narzeczona naszego gościa jest fanką innego piwa z Namysłowa, które mnie skusiło w pierwszej kolejności nazwą – Białe Pszeniczne. Muszę przyznać, że jest to naprawdę wyjątkowe piwo. Ma smak i aromat cytrusów, pachnie pomarańczami i kolendrą, a przy tym jest lekkie i orzeźwiające.
Oczywiście nadal jestem w mniejszości, czyli w drużynie winnej, ale mąż jest i tak zadowolony. Twierdzi, że wreszcie będzie mógł od czasu do czasu zaprosić żonę na dobre piwo.