Zmiany pór roku mobilizują nas czasem do wprowadzenia mniejszych albo większych zmian również w naszym najbliższym otoczeniu albo w wyglądzie. Niewątpliwie wiosna szczególnie sprzyja takim drobnym poprawkom albo całkiem spektakularnym rewolucjom. Jak co roku, jak w zegarku, pod koniec marca zaczynam coraz śmielej zastanawiać się nad tym co by tu zmienić…?
Z siebie jestem zadowolona
Najprościej, choć nie najtaniej zmienia się garderobę, ale jak zawsze nie po drodze mi z prostymi rozwiązaniami. Fryzura…? Niekoniecznie. Za bardzo cenię sobie komfort posiadania prostych, mocnych włosów, których nie muszę specjalnie układać, modelować. Dobry szampon, odżywka i tyle – minimum czasu i zabiegów. Tak lubię. Nie odczuwam potrzeby wprowadzania forsownych treningów czy drastycznych diet. Szczególnie, że od dawna ćwiczę, sumiennie i systematycznie, a efekty są jak najbardziej satysfakcjonujące.
Coś nowego coś starego…
Metodą selekcji negatywnej doszłam do tego, że nie będę korygować i zmieniać swojego wyglądu czy całkiem słusznych nawyków żywieniowych. Remont? Tuż po świętach i przedświątecznym porządkowym zamieszaniu? Nie, dziękuję. Ale poczułam, że temat zmiany aranżacji zdecydowanie mnie ożywił i wzbudził zainteresowanie. A przecież nowe dekoracje, aranżacje i otoczenie wcale nie muszą oznaczać skuwania ścian, drabiny na środku pokoju i malowania sufitu. I wtedy przypomniałam sobie o nieszczególnie urodziwych krzesłach, których nie wyrzuciłam, ponieważ są naprawdę mocne, dobrej jakości. Szkoda tylko, że takie nieciekawe. Poszperałam, poszukałam i znalazłam świetny patent na odnowienie starych krzeseł, w stylu, który wręcz idealnie skomponuje się naszą kuchnią.
Można powiedzieć, że złapałam dwie sroki za ogon, połączyłam przyjemne z pożytecznym. Miałam niebywałą okazję wykazać się twórczo, manualnie i zrobić coś ładnego z czegoś nieszczególnego. A w efekcie końcowym mam w kuchni takie krzesła, jakich nie ma nikt. Jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne i bardzo moje.
Szczerze zachęcam do takich działań. Mieszkanie zyskuje nowy wyraz, a twórca czyli ja, czuje się bardzo dumny.
Mój sposób na nowe – stare krzesło
Potrzebne będą:
stare krzesła
tkanina bawełniana
klej do tkanin
taśma dwustronna z siatką
taśma malarska
papier ścierny
farba akrylowa do drewna
filc
ozdobna taśma tapicerska
nożyczki i nożyk
pędzle
zszywacz tapicerski
Stosując się do wskazówek z serwisu muratorom.pl zabrałam się do pracy:
Usunęłam starą taśmę tapicerską, wyjęłam siedzisko i zabezpieczyłam oparcie krzesła folią oraz taśmą malarską. Cierpliwie szlifowałam drewnianą powierzchnię krzesła papierem ściernym i wilgotną szmatką usunęłam pył. Oddzieliłam taśmą malarską dolne części nóg. Górną część krzesła pomalowałam dwa razy czarną farbą do drewna. Gdy czarna farba wyschła pomalowałam nogi na pomarańczowo i niebiesko. Następnie siedzisko i oparcie obiłam nowym materiałem używając zszywek i wykończyłam całość taśmą tapicerską przyklejoną klejem do tkanin.
Czas na wzory… Z papieru wycięłam szablon. Następnie do filcu przykleiłam taśmę dwustronną z siatką i odrysowałam szablon, który wycięłam razem z taśmą. Potem wystarczy już tylko odkleić papier ochronny z taśmy i przyklejać wzór na oparcie krzesła.
Muszę przyznać, że zajęło mi to trochę czasu i wymagało cierpliwości, ale efekt jest naprawdę zachwycający.