Skoro już przyznaję się do naszych małych grzeszków (vide wpis na temat trunków), wspomnę również o słabości do chrupiących przekąsek. Wieczorny, weekendowy seans, spotkanie z przyjaciółmi, wypad do kina, pubu…? Nie zdarzają się nam jakoś szczególnie często, ale prawie zawsze mamy wówczas pod ręką chrupiące co nieco.
Chrupiący relaks
Tak, lubimy orzeszki. Na wiele sposobów i w różnych wariantach. Na słodko, na słono i pikantne, z owocami, z miodem, orzeszki solo, orzeszki do piwa i jako dodatek do przystawek oraz deserów. Zależy od sytuacji. Do kina zabieramy nasze ulubione Orzechy Felix prażone bez tłuszczu. Jakby nie patrzeć utłuszczone paluszki to średnia przyjemność w kinie. Dla gości przygotowuję np. smaczne sałatki z prażonymi orzeszkami. Oczywiście na stole pojawiają się także pikantne smakołyki tak lubiane przez mojego męża oraz moje ulubione pistacje.
Mistrzowskie orzechy Felix
Zdecydowanie preferujemy chrupiące specjały z logo Felix a orzechy w ich interpretacji to dla mnie mistrzostwo. Jeśli potrafię przy nich zapomnieć o kaloriach, nowych wąskich jeansach, w których chcę się nadal zmieścić, to znaczy że są naprawdę smaczne. Tak jak pisałam nie wyjadamy sobie z mężem ulubionych przysmaków. On preferuje chrupiące Crispersy, najlepiej paprykowe albo ziemne orzeszki, również wyraziste – z papryką. Ja mam delikatniejsze podniebienie, więc ochoczo chrupię migdały, nerkowce albo orzeszki z miodem. Oczywiście wiem, że orzechy to kaloryczna bomba, ale pamiętajmy również o ich nieocenionych wartościach odżywczych. Szczególnie, że jadam najchętniej naturalne, szlachetne orzeszki, nie smażone, nie solone – zdrowe.
A zresztą, po obejrzeniu kolejnego udanego spotu reklamowego , czuję się jak najbardziej usprawiedliwiona. W końcu nie tylko ja ulegam pokusie. Skoro ludzie i wiewiórki zrobią wszystko dla chrupania, nawet nie próbuję się oprzeć.
Zdjęcia: felixpolska.pl, Shutterstock, youtube.com