Tak, tak… Wiem, obiecywałam sobie (i nie tylko), że potrzeba zmian dotyczy tylko otoczenia. Zmiany w aranżacji, które zaplanowałam i częściowo przeprowadziłam, usprawiedliwiałam i motywowałam tym, że na najbliższy sezon nie inwestuję w siebie. Można powiedzieć, że dotrzymuję słowa, nie mam w planach rewolucji w garderobie, nie wypatrzyłam zabójczych szpilek, których pragnę, i których cena wywołałaby lekki zawrót głowy u mojego skądinąd cierpliwego męża…
Upojne brzmienie języka hiszpańskiego
Nic z tych rzeczy. Tej wiosny postanowiłam na tle nowych zasłon, na własnoręcznie umalowanych krzesłach, zacząć realizować jedno ze swoich marzeń, jakim jest nauka języka hiszpańskiego. Przyznaję się od razu – mam słabość do… nie, nie! Nie do Latynoskich przystojniaków. Choć Antonio Banderas już od czasów „Desperados” jest w czołówce mojej osobistej listy najbardziej interesujących mężczyzn Hollywood. Ja mam słabość do języka hiszpańskiego. Zasadniczo umiem policzyć po hiszpańsku do 3, a także wiem jak kupić dwie (albo trzy) kulki lodów. No i wiem jak jest piwo oraz wyprzedaż w tym jakże dźwięcznym języku. Niemniej jednak, nic nie rozumiejąc mogę słuchać i słuchać… Śmiem twierdzić, że zasłuchałabym się nawet, gdyby ktoś deklamował mi instrukcję obsługi wiertarki udarowej…
Będę się uczyć!
A zatem, czy to takie dziwne, że postanowiłam wreszcie spełnić odkładanie zawsze na później marzenie??? Małżonek powiedział, że owszem chwała mi za to, że mam pęd ku wiedzy, ale ekonomicznej byłoby jednak kupić te nowe szpilki – ceny kursów językowych nie należą do najniższych. Szczególnie, że nie mam w planach jakiegoś korespondencyjnego kursu, po którym będę umiała powiedzieć
¡hola mi nombre es Basia
. Marzy mi się kurs z prawdziwego zdarzenia, z wymagjącym, dobrym nauczycielem, w renomowanej szkole, z dostępem do zajęć online. Taki kurs, po którym będę mogła słuchać i rozumieć, i po którym sama będę mogła swobodnie pytać, odpowiedać i opowiadać.
Póki co uspokoiłam trochę mojego małżonka zapewnieniem, że muszę się zorientować w ofercie, porównać, poszukać opinii i wybrać naprawdę dobry kurs. Znając mnie (a znamy mnie oboje) zajmie mi to sporo czasu. Jakby nie patrzeć zainwestuję czas i pieniądze (niemałe) w realizację wielkiego marzenia.
Zdjęcia: Shutterstock, portada-online.com